piątek, 27 września 2013

Rozdział I



Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. To pewnie Sergio wrócił. Nie było go praktycznie cały dzień. Po treningu miał nagranie do reklamówki Nivea i spotkanie z fanami.

- Hej! Wróciłem! Gdzie jesteście? – krzyknął od progu.

- W salonie! Kochanie tatuś wrócił. – zwróciłam się do małego Fernando, który leżał na macie i przyglądał się obracanej karuzelce. Młody zaczął uroczo gaworzyć. Dziecko to prawdziwy cud, który wnosi do domu tyle szczęścia. Przyglądając się małemu nie zauważyłam jak Sergio wszedł do salonu. Usiadł obok nas na podłodze dając mi soczystego buziaka i całusa dla Fernando. 

- Jak tam? Mały dał ci w kość?

- Był dzisiaj jakiś niespokojny. Ale teraz poprawił mu się humor. – zaczęłam maluszka gilgotać, a ten zaczął się śmiać. 

- Chodź do taty. – Sergio wziął Fernando na ręce. Małemu coś się nie spodobało, bo zaczął płakać. – Już się buntujesz? Cała mamusia. – mój mąż zaśmiał się perliście. Zaczął kołysać dziecko usypiając je w swoich ramionach. Lubiłam ten widok. Mogłabym przyglądać się tak godzinami. 

- Potrzymaj go. Mam prezent. – Sergio zerwał się z miejsca delikatnie podając mi Fernando. Z torby wyciągnął dwie koszulki – Realu i Reprezentacji. Po rozmiarze zauważyłam, że są dla syna. – Zamówiłem je ostatnio dla naszego Madridisty. Od małego trzeba go zarażać pasją do futbolu. Mam nadzieję, że w przyszłości zasili szeregi Realu. Ostatecznie zgadzam się na Manchester United, albo PSG. – Sergio przyłożył koszulkę do Fernando, który ziewnął przez sen. 

- Później sprawdzimy czy pasują ok? Zaniosę go do łóżeczka. Nie chcę, żeby mi potem marudził u Nagore i Xabiego. – powiedziałam. Poszłam do pokoju Fernandita. Pokój był pomalowany na niebiesko. Na ścianach u góry został przyklejony cienki pasek tapety w futbolówki. Przy oknie stało łóżeczko do którego przyczepiliśmy karuzelę z pozytywką. Ta melodia dobrze wpływała na naszego synka. W rogu obok umieściliśmy bujany fotel. W pomieszczeniu znajdowały się również inne mebelki, tak aby pokój był przystosowany do niemowlaka. Położyłam Fernando w łóżeczku oraz włączyłam elektryczną nianię. Przymknęłam delikatnie drzwi. Sergio oglądał powtórkę meczu Barcelona – Atletico Madryt. Usiadłam mu na kolanach. Ostatnimi czasy bardzo brakowało mi jego bliskości. Ciągłe wyjazdy, kampanie reklamowe, sesje. A i ja nie mogłam się kochać ze względu na poród, po którym trzeba odczekać przynajmniej kilka miesięcy. 

- Mały śpi. Więc może byśmy skorzystali z chwili wolnego i dobrze spędzili ten czas? – zaproponowałam uśmiechając się uwodzicielsko. Nie musiałam długo namawiać Sergio. Wyłączył telewizor i wpił się zachłannie w moje usta, aż zabrakło mi tchu. Objął mnie w pasie i podniósł się z kanapy. Myślałam, że idzie do sypialni, ale ten obrał sobie kierunek – kuchnia. Posadził mnie na stole.

- Nigdy nie robiliśmy tego w kuchni. – wyjaśnił. Nie do końca spodobała mi się taka opcja, ale okej. Nie wnosiłam protestów. Byłam strasznie spragniona mojego męża. Rozpinałam koszulę Sergio guzik, po guziku. El Lobo zrzucił mój sweterek na podłogę. Niemalże zdarł ze mnie koszulkę. Pozostałam tylko w staniku i spodniach. Całowaliśmy się zachłannie, nie mogąc nacieszyć się własną bliskością. Nie zwracaliśmy na nic uwagi, prócz tego aby być nieco ciszej, żeby nie obudzić małego. Byłam tylko ja i on. Nie zauważyliśmy, że do kuchni wpadli Cris i Pepe przyglądający się całej sytuacji z rozbawieniem. 

- To może my skoczymy po jakieś jedzonko i wrócimy na ten dobrze zapowiadający się spektakl. – Ronaldo nie robiąc sobie nic z zaistniałej sytuacji zaśmiał się głośno. W ślad za nim poszedł Kepler. Sergio się wkurzył. Zasłonił mnie swoim ciałem, aby chłopcy nic nie zobaczyli. Właściwie nie byłam całkiem naga. Miałam na sobie stanik, ale mój mąż bardzo strzeże swojego. 

- Kurwa! Co wy tutaj robicie? Nie umiecie pukać! – Sergio huknął wprawiając chłopaków w jeszcze większą głupawkę. –Może byście się odwrócili? Ciekawe co powie Irina i Ana Sofia na to, że gapicie się na moją żonę jak ciele na malowane wrota.

- Ramosik nie spinaj się tak bo ci rozporek pęknie. – zarechotał Pepe. Ja wtuliłam się w tors Sergio tłumiąc śmiech. Sergio spłonął niczym dojrzała piwonia. Jeszcze moment, a naprawdę wybuchnie. Chłopaki lubili sobie robić z niego żarty. Po chwili śmiechów, chichów odwrócili się i poszli do salonu dając nam nieco swobody. Podniosłam swoją koszulkę i sweterek z podłogi. Szybko nałożyłam je, aby nie denerwować jeszcze bardziej mojego męża. Ten ubrał nerwowo koszulę nie zważając na to, że zapiął źle guziki. Wybiegł do salonu jak tornado. Nalałam szybko do szklanek soku, postawiłam je na tackę i zaniosłam do salonu. Chłopaki siedzieli na kanapie próbując być poważni, choć nie za bardzo im to wychodziło. Sergio dawał im kazanie i opieprzał za bezczelność.

- Maite, zaparz mu jakiejś melisy, bo chłopak jest tak nabuzowany, że zaczynam bać się o jego serce. – Cris zwrócił się do mnie z uśmiechem.

- Kochanie, uspokój się. Właściwie nic takiego się nie stało. Za dużo nie widzieli. – wstałam z fotela i wtuliłam się w Sergio. Spojrzałam na jego twarz, która w dalszym ciągu wyrażała mieszankę złości przemieszanej z podsyconą namiętnością. W elektrycznej niani usłyszeliśmy płacz małego.  – Będzie lepiej jak ty pójdziesz do małego, a ja zajmę się gośćmi. – powiedziałam. Sergio posłusznie wykonał moje polecenie przeklinając coś jeszcze pod nosem. Wróciłam na swoje miejsce rozbawiona. 

- Przepraszamy, że wam przerwaliśmy. – Cris i Pepe powiedzieli równocześnie. 

- Nic się nie stało. Przejdzie mu. – mój złośnik zszedł po chwili z małym. Chłopaki zerwali się z kanapy zauroczeni Fernandem. Zachwycali się nim jak zaczarowani. A myślałam, ze tylko kobiety tak ubóstwiają niemowlaki. – Kurczę, już tak późno? Muszę iść przygotować się na przyjecie. Przebierzesz małego? – zwróciłam się Sergio.

- To my też już lecimy. Widzimy się u Xabiego. – Ronaldo i Kepler pożegnali się i zniknęli za drzwiami. 

Ja poszłam na górę, wzięłam szybki prysznic i zmierzyłam do garderoby. Zdecydowałam się na kwiecistą sukienką do kolan, sandały na koturnie, do tego jeszcze sweterek. Włosów nie układałam. Związałam je tylko w koński ogon. Dopełniłam wszystko delikatnym makijażem. Moim mężczyźni czekali już na mnie zwarci i gotowi. Sergio włożył małego do wózka. Wrzuciłam jeszcze do podręcznej torby kocyk. Zdecydowaliśmy się na spacer. Do domu państwa Alonso było 15 minut drogi, ale wieczory są już chłodnawe. Nie chcę, żeby Fer mi potem chorował. Przechodząc obok sąsiedniego domu zauważyliśmy, że ktoś się wprowadza. Fajnie poznać kogoś nowego. Całą drogę spędziliśmy na pogawędce i śmiechach. Nie mogłam wyrobić z min Fernando. Na teren posiadłości Xabiego i Nagore weszliśmy od ogrodu, bo tam ma odbyć się imprezka. Część chłopaków z partnerkami pojawiła się już. Niektórzy przyszli z dzieciakami, które wspólnie bawiły się piaskownicy. 

- Cześć. Cieszę się, że przyszliście. Czekamy tylko na trenera i Samiego z Leną. – przywitała nas Nagore.

– Maite ślicznie wyglądasz. Normalnie promieniejesz. – brodaty zaczął mnie komplementować. Przywitaliśmy się z resztą gości i usiedliśmy do stołu. Po kwadransie przybyli państwo Khedira i mój tata. Jak na dziadka przystało nie mógł oderwać się od Fernanda. Kiedy przyjęcie rozkręciło się całe towarzystwo podzieliło się na damskie i męskie. Rozmawialiśmy na różne tematy. Najbardziej zagadałam się z Sarą Carbonero, narzeczona Ikera. Jako przyszła mama chciała dowiedzieć się pewnych faktów o rodzicielstwie. 

- Pamiętam taką chwilę, kiedy przyszedł moment żeby pójść na badanie. Badanie, gdzie pobiera się krew ze stópki. Mały zaczął płakać. To była chyba najgorsza dla mnie chwila. Wynosili mnie z pokoju badań. Płakałam jeszcze bardziej niż Fernando. Od tamtej chwili na wszelkie szczepienia będzie chodził Sergio.  – powiedziałam

- A jak tam? Maluszek daje ci pospać? – zapytała Sara

- Średnia spania mojego dziecka to ok. 10 minut i ani minuty dłużej. Przed porodem moja położna powiedziała, że dziecko ciągle je, wydala i śpi. Nieprawda! W przypadku Fernanda ten schemat się nie sprawdził. Młody śpi bardzo mało. Śmiejemy się, że jest jak budzik.

- Boję się , że nie poradzimy sobie. – powiedziała przyszła pani Casillas

- Spokojnie, poradzicie. Też miałam takie obawy, ale kiedy dziecko jest już na świecie wszystko wygląda inaczej. Faktem jest, że rodzicielstwo to poważna sprawa, ale każdy rodzic potrafi sobie z tym radzić. – uśmiechnęłam się. – Już późno. Będziemy się zbierać, bo muszę jeszcze wykąpać Fernanda. Trzymaj się. Jakbyś miała jakieś pytania, lub chciała pogadać to dzwoń, albo wpadaj. – pożegnałam się z Sarą i innymi Wag’s. Poszłam bo moich chłopaków. 

- Kochanie, będziemy się już zbierać, co? Mały jest już zmęczony, a chciałabym go jeszcze wykąpać. 

- Maite, mam nadzieje, że przyjedziecie jutro na obiad. Clara przygotuje coś pysznego. – powiedział tata. Tata i Clara od mojego porwania są razem. Cieszę się, że ojciec nie jest sam. Z resztą przyda mu się kobieca ręka. Spojrzałam na Sergio, który przytaknął głową.

- W takim razie. Ok. Będziemy na 14:00. Cześć wszystkim. – pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Mały już mi marudził. Do domu wróciliśmy spacerkiem. Sergio pomógł mi przy kąpieli, więc wszystko poszło sprawnie. Nawet nie musieliśmy się za bardzo strać aby uśpić Fernandita. Gdy tylko przyłożyłam go do piersi zasnął. Wzięłam jeszcze szybki prysznic. Wróciłam do sypialni w której Sergio nad czymś intensywnie myślał. Położyłam się przytulając się do jego torsu.
 
- O czym myślisz? – zapytałam

- O nas. Prawdopodobnie gdyby ten sukinsyn cię nie porwał, nie dowiedzielibyśmy się prawdy. Do dziś dnia nie mogę przypomnieć sobie tamtego wieczoru. – Sergio przygarnął mnie do siebie jeszcze mocniej

- Nie rozmawiajmy na ten temat. Nie chcę o nim pamiętać. – posmutniałam. Przypomniały mi się wszystkie przykre wydarzenia : gwałt, prześladowanie, porwanie.

- Słońce nie chciałem cię zasmucać. Hej! Spójrz na mnie. – podniosłam głowę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. – Już zawsze będziemy razem. Kocham cię i zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. – Sergio pocałował mnie. Przewrócił mnie na plecy tym samym kładąc się na mnie.

- Podobno byłeś zmęczony. – zaśmiałam się pod wpływem łaskotek zarostem

- Wcześniej przeszkodzili nam te dwa patałachy, ale teraz już się ode mnie nie uwolnisz. – Sergio powrócił do przerwanej czynności. Pieścił każdy centymetr mojego ciała. 

Uwielbiałam jego bliskość i ciepło bijące od ciała. W powietrzu unosił się zapach jego perfum, a pokój przepełnił półmrok. Świeciła się tylko nocna lampka. Kocham delikatność mojego męża przemieszaną ze stanowczością. To ideał mężczyzny. Nasze pieszczoty przerwał płacz dziecka. Nie ma co nasz synek ma wyczucie czasu. Sergio oderwał się ode mnie niechętnie

- Serio? Teraz? Nie no nie wierzę. – powiedział zasapany i zrezygnowany. – Pójdę do niego. Mam nadzieję, że ma ważną sprawę… - wstał z łóżka rozglądając się po pokoju

- Tego szukasz? – zapytałam. W ręku trzymałam jego bokserki. Wystawił rękę po swoją własność. – Mmmm... Nie tak szybko. Coś za coś. – uśmiechnęłam się zalotnie. Zbliżył swoją twarz i namiętnie mnie pocałował. Podałam mu bokserki. Założył je i poszedł do dzidziusia. Nałożyłam swoje odzienie. Czekałam na Sergio, ale nie przychodził. Pomyślałam, że jestem cholernie szczęśliwa mając przy sobie męża, dziecko, przyjaciół i tatę. Obawiam się jednak wyjścia Pilar. W sądzie mi groziła. Mam nadzieję, że nie popełni jakiegoś głupstwa. Mimo tego, że wyrządziła nam tyle krzywd współczuję jej. Pogubiła się i tyle. Rozmyślając nie zauważyłam jak zmorzył mnie sen. Pogrążyłam się w krainie Morfeuszy śniąc.
___________________________________________________________________________

Mamy nowy rozdział Triunfo Del Amor Seria II. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. W poprzedniej serii nasi bohaterowie mieli wiecznie pod górkę. Ich nowy etap życiowy postanowiłam rozpocząć pozytywnym aspektem. Teraz rozdziały będą pojawiały się rzadziej ze względu na szkołę. Prawdopodobnie raz w tygodniu. Mam nadzieję, że to zrozumiecie. Będę starała się dodawać równocześnie coś nowego na Triunfo Del Amor jak i na nowym blogu pt. Un Beso De Amor.
PS. Właśnie na Un Beso De Amor ostatnio pojawił się prolog. 

3 komentarze:

  1. super a ta sytuacja w kuchni nieźle się wszyscy musieli speszyć

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sobie Ronaldo i Pepe moment wybrali,nie ma co :D

    OdpowiedzUsuń
  3. z chęcią będę czytała to opowiadanie, przeczytałam pierwsza część i bardzo mi sie podobała, mam nadzieję, ze druga będzie jeszcze lepsza ;).
    Czekam na następny i zapraszam do siebie : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ .
    POZDRAWIAM ;*

    OdpowiedzUsuń